Być kobietą
Najpierw są marzenia dziewcząt, czyli romantyczny idealizm.
Po klimakterium - babskie rojenia, czyli pragmatyczny nadrealizm.
A kobiety 60+ to partykularyzm pod zrytym beretem, czyli zemsta bogów.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
Najpierw są marzenia dziewcząt, czyli romantyczny idealizm.
Po klimakterium - babskie rojenia, czyli pragmatyczny nadrealizm.
A kobiety 60+ to partykularyzm pod zrytym beretem, czyli zemsta bogów.
Każda społeczność posługuje się własną narracją historyczną. Od zawsze nadrzędną cechą pozostaje gloryfikacja swoich (w tym sojuszników) oraz deprecjacja obcych (w szczególności wrogów). Tendencja owa dotyczy jednostek i działalności grupowej, stanowiąc naturalne spoiwo zwłaszcza dla wspólnot narodowych. Przy czym rozróżnienie pomiędzy akceptacją a negacją ma charakter służebny wobec bieżącej polityki (wewnętrznej czy zagranicznej) lub ideologii, więc z natury rzeczy jest koniunkturalne i zmienia się w czasie. Stąd okresowo zdarza się weryfikacja oficjalnej wersji, co nie powinno bulwersować, jeżeli jednocześnie nie zakłamuje się faktografii.
Zarazem wszelka zbiorowość ludzka – bodaj w każdej generacji – wydaje osobników niegodnych, a mających w jakimś ułamku znaczenie historyczne. Normalnym zjawiskiem i wręcz prawem moralnym, wydaje się wówczas marginalizowanie albo przemilczanie, żeby uniknąć publicznego prania brudów z przeszłości – w imię racji stanu czy integracji wewnętrznej. Ten mechanizm, czyli wspomniana narracja historyczna, występuje powszechnie na kartach podręczników, pisanych we wszystkich językach. Wszelako niewygodne epizody z czasów minionych łatwo wykorzystać w różnego rodzaju rozgrywkach politycznych, czego w realiach krajowych doświadczaliśmy w nadmiarze, a apogeum wcale nie przypada na ostatnie lata.
Na płaszczyźnie międzynarodowej podobne zachowania bywają raczej wyważone, mimo wszystko dając świadectwo postępu cywilizacyjnego. Jeżeli już się pojawią i nie przekraczają dopuszczalnej tolerancji interpretacyjnej, to kontekst historyczny zwykle staje się sygnałem subiektywnego nieukontentowania z relacji współczesnych. W takim momencie próby narzucania własnej narracji historycznej muszą być chybione, bowiem żadna ze stron nie posiada wystarczającego pola manewru, żeby osiągnąć kompromis. Najgorszym rozwiązaniem byłaby licytacja na to – parafrazując klasyka – czyje szambo przyjemniej pachnie, ewentualnie odwrotnie.
Zatem nie należy oczekiwać ujednolicenia wykładni dziejowej, co samo w sobie jest sprzeczne z porządkiem naturalnym, dostarczając kolejnych pretekstów do prowokacyjnych zachowań. Priorytety są zupełnie inne, lecz dotyczą już nieco odmiennej materii.
Natomiast w ramach niniejszego tekstu mieści się cytat z korespondencji Katarzyny II, na okoliczność zatargów pomiędzy Rosją a Prusami, gdy oba państwa nie mogły porozumieć się w sprawie ostatecznego podziału Rzeczpospolitej po upadku powstania kościuszkowskiego (1794). Sam Naczelnik przebywał w więzieniu rosyjskim, a generał Antoni Madaliński znajdował się pod nadzorem pruskim, trzymany w odwodzie do ewentualnego podburzenia Polaków na spornych terytoriach.
Cesarzowa zdegustowana takim obrotem sprawy, mając na uwadze króla pruskiego, napisała następujące słowa:
„Jeżeli gruby Wilhelm puści na mnie swego ciemięgę Madalińskiego, ja mu wypuszczę moje biedne bydlę Kościuszkę, który wciąż choruje i jest łagodny jak baranek, ale myślę, nie byłby od tego, aby rzucić się na grubasa” (M. Bobrzyński, Dzieje Polski w zarysie, Warszawa 1931 t. 3 s. 18).
Ostatecznie Prusy przystały na traktat rozbiorowy, wynegocjowany w Petersburgu 24. października 1795 roku. Później występowały może bardziej cyniczne i skuteczniejsze próby poszczucia przeciwko sobie polskich patriotów w zupełnie obcym interesie. Jednak niepowtarzalna stylistyka rosyjskiej władczyni zasługuje na trwałą pamięć – powinna być wiecznie żywa w naszych umysłach.
Nie można też zapominać, że II wojnę światową wywołał Franek Dolas, a po 1945 roku rozpętał się pokój.
Każda reakcja Tuska (również brak odpowiedzi) dałaby powód do krytyki – i o to chodziło.
Tusk postąpił perfekcyjnie, co okaże się, gdy ucichnie ta gó...burza.
W szerszej perspektywie zyskał plusy dodatnie w Izraelu i USA, czego potrzeba może najbardziej.
Przy okazji Duda dostał odpowiedź, z jakiej nie odniesie korzyści politycznej, a wręcz odwrotnie.
Szkoda, że dla pozorów prestiżu woli być marionetką
niż wybitnym ministrem spraw zagranicznych.
Przy jego temperamencie obstrukcje Dudy byłyby wspominane z rozrzewnieniem.
Ponadto konfrontacyjne zachowania w obrębie własnej formacji
– niezależnie od wyniku wyborów – zresetują wartość dodaną,
jaką stanowi potencjał polityczny całej trójki: Tusk – Sikorski – Trzaskowski.
Z wysokim prawdopodobieństwem wszyscy na tym stracimy,
może wręcz niewyobrażalnie dużo.
1794 – w imię złotej wolności
(pod auspicjami Najświętszej Panienki
i amoralnych purpuratów oraz marionetki z Zamku Królewskiego)
opozycja z Targowicy wielbi Imperatorową Wszechrusi.
Celem, który uświęca środki jest obalenie Konstytucji 3 maja,
znoszącej wynaturzenia ustrojowe oligarchii magnackiej.
1795 – sędziwa Katarzyna II *1729-1796†
finalizuje dzieło rozbiorów Rzeczpospolitej Obojga Narodów,
uprzednio podzieliwszy się Ukrainą z cesarzową austriacką.
Niebawem umiera.
2024 – w imię wolności osobistej
(pod auspicjami Wszystkich Świętych,
amoralnych purpuratów tudzież ojca Dyrektora
oraz marionetki z Pałacu Namiestnikowskiego)
opozycja z Nowogrodzkiej (lepszy sort i przystawki)
wielbi prezydenta elekta Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Celem, który uświęca środki jest ocalenie
Trybunału Konstytucyjnego III RP,
gwaranta bezkarności za kadencje nierządu i rozpasania
jedynej w swoim rodzaju elity władzy.
2025 – a co zdąży zdziałać sędziwy Donald Trump,
zanim odejdzie do Krainy Wiecznych Łowów?
Chyba należy podzielać obawy, że zafunduje nam powtórkę z rozrywki.
Trudno też czegokolwiek zazdrościć Ukraińcom czy nawet Białorusom
– kolejne rozbiory zdają się przesądzone.
I pewnie znowu przyjdzie walczyć o wolność naszą i waszą.
Sięgając do dialektyki marksistowskiej, oczekujmy farsy.
Z ręką w nocniku będzie można cytować Horodniczego
– sami z siebie się śmiejecie...